Prognoza mówi wyraźnie, że przywieje z NE do 8B- tak ma być za ok. 16 godzin a stan utrzyma się przez najbliższe 2 dni. Później cisza i konieczność żeglugi na silniku- taka perspektywa nas nie interesuje. Pada decyzja- płyniemy : przez 12h możemy kierować się na NE by później w pełnym bajdewindzie lecieć z mocnym wiatrem,
Od razu przywiewa 4-5B, stawiamy żagle i jazda.
O północy jeszcze jest lekko- budzimy Tomka- w końcu to jego urodziny- sto lat, gumisowy tort i zmiana wachty.
Do rana idą kolejne refy. Ok 10:00 już dmie jak należy, jednak atmosfera zaskakuje- większość wybiera sterowanie wewnątrz jachtu, część leży na kanapie i czyta książki- czasem tylko zaleje nadbudówkę/ przepłucze szyby- poza tym zupełny „chill-out” jakbyśmy żeglowali wirtualnie.
Kontrolnie co jakiś czas zerkamy co dzieje się „w realu” jacht dobrze zrównoważony ciągnie na wiatr- wewnątrz brak oznak choroby morskiej. Temperatura na zewnątrz ok 2stC, przy tej sile wiatru na maszcie widać pierwsze niewielkie oblodzenia- to jednak żadna przeszkoda- Wacek wyskakując do refowania nawet nie zakłada skarpetek 😉
Przechodzimy blisko Sokappoya- najbardziej wysuniętej wyspy na południe- po to by możliwie łatwo dopłynąć do Sorkapp. Ja steruję- a tu niespodzianka- pierwszy mały growler- Tomek wyskakuje na „oko”- pojawiają się następne- a my na żaglach tniemy ponad 6kt. Sytuacja się pogarsza- bardzo szybko tłumi się fala (oznaka działania lodu)- zrzucamy żagle. Po 15min dochodzimy do pola lodowego. Okazuje się że od dalszej czystej wody odcina nas zwarte pasmo dryfującego lodu o ponad 50 metrowej szerokości – na dodatek przybierające kształt podkowy- my jesteśmy w środku;-)
Szukamy przejścia na północnym krańcu- ponad 10-tonowe bloki lodu nie dają możliwości przepłynięcia. Szukamy przejścia- przemieszczając się na SW „podkowy”- jest. Luźno dryfujący lód z growlerami do 2 m długości. Powoli wchodzimy między lód- fala już jest większa- w końcu dalej dmucha pow 7B. Przeciskamy się- omijając co większe kawałki lodu- załoga pracuje tyczkami.
Udało się;-)
Niesamowite- dalej jest zupełnie czysto- na silniku żeglujemy wzdłuż pasma lodu na północ.
Im wyżej tym mocniej;-) Mozolnie przesuwamy się na NNW. Później zaczyna nas jednak wywiewać. Nad ranem na kliwrze (szkwały 8-9B) podjeżdżamy pod brzeg- drugi wietrzny dzień zamierzamy przestać na kotwicy- w Stormbukta;-)
[Best_Wordpress_Gallery id=”6″ gal_title=”Niedźwiedzia-Svalbard”]