Szóstka załogantów, skipper, mała, kapryśna Gipsy i uroki styczniowego Morza Śródziemnego. Tak w skrócie można opisać rejs sylwestrowy po Wybrzeżu Costa Dorada.

 

Załoga była zróżnicowana, pod każdym względem. Część z osób była pierwszy raz na rejsie morskim, ale każdy odnalazł się w nowej sytuacji i wspólnie stworzyli niesamowitą i zgraną ekipę. Wszyscy razem zorganizowali noc sylwestrową, którą spędzili nie w hucznej Barcelonie, a w oddalonej ok 20Mm od niej małej miejscowości Mataro. Wspólnie dobrze się bawili kiedy silny wiatr nie pozwalał wyjść w morze i tworzyli miłą atmosferę w trakcie żeglugi.

 

 

Jak powszechnie wiadomo: głodny skipper to nieszczęśliwy skipper a co za tym idzie nieszczęśliwa jest również załoga 😉 Na tym rejsie „szczęścia” nam nie brakowało. Pierwszy oficer zadbała o nasze podniebienia i żołądki łowiąc dla nas pyszne ryby.

 

 

 

Opuszczenie portu niemalże w środku nocy pozwoliło wszystkim podziwiać piękny spektakl jakim niewątpliwie był leniwy wschód słońca na horyzoncie. Leniwy, jak mieszkańcy Katalonii. Zwiedzając okolicę trudno było znaleźć choćby ślad słynnego hiszpańskiego temperamentu. Na szczęście nasza słowiańska fantazja okazała się wystarczająca.

 

 

Podczas tego rejsu żadnych rekordów nikt nie pobił, czy to w milach morskich, czy w prędkościach. Nikt również nowej Ameryki nie odkrył, za to każdy spędził kilka miłych chwil, złapał na twarzy trochę hiszpańskiego słońca (i morskich fal przy okazji również) a co najważniejsze- poznał nowych, ciekawych ludzi.

Kolejny rejs za nami, w pamięci zostaną piękne wspomnienia i zapach anyżu, który już zawsze będzie się kojarzył z hiszpańskim wybrzeżem 🙂

Galeria:

[Best_Wordpress_Gallery id=”251″ gal_title=”2017/2018_Rejs Sylwestrowy cz.I”]

[Best_Wordpress_Gallery id=”252″ gal_title=”2017/2018_Rejs Sylwestrowy cz.II”]